Nazywam się Tomasz Burkat i nie jestem biologiem morskim, nie mam wykształcenia w tej dziedzinie i żadnych zdobytych dyplomów. Jedynie jestem pasjonatem tego pięknego i magicznego podwodnego świata.
Akwarystyka w ogólnym znaczeniu jest ze mną prawie całe moje życie. W naszym domu zawsze było akwarium, pierwsze akwaria w ramie metalowej klejone kitem szklarskim z prostym na „tamte” czasy życiem, zawsze wprawiały w zachwyt i zauroczenie. Chęć posiadania nowych to zwierząt czy wprowadzania to nowych „ulepszeń” całego systemu akwariowego stawał się niemal uzależnieniem. Magiczny świat akwarystyki słodkowodnej, jedynej dostępnej w tych czasach, natomiast akwarystyka morska, była niedostępna, to był zupełnie inny świat nieosiągalny i tak bardzo tajemniczy, jedynym oknem na świat życia morskiego był telewizor niestety czarno-biały, w którym można było oglądać piękno tego świata niestety tylko w odcieniach szarości. Dziadek nieraz powtarzał z ogromną ciekawością, jak wspaniałe to muszą być kolory tego całego ekosystemu, niestety wszystko zostawało to w sferze wyobraźni do czasów wprowadzenia telewizorów kolorowych, 😊 gdzie można było skonfrontować rzeczywistość z wyobraźnią.
Wraz z pojawieniem się kolorowych telewizorów narastała chęć posiadania wiedzy, jak i drobnego skrawka tego morskiego świata. Z biegiem lat tematyka akwarystyki morskiej powoli wkraczała do naszego kraju i stawała się bardziej dostępna. Po długim, mozolnym i bardzo trudnym poznawaniu i wchłanianiu dostępnej wiedzy w końcu się udało i w 2005 roku pojawiło się pierwsze akwarium morskie. Śmiało mógłbym stwierdzić, że początki są w miarę łatwe, gdzie wszystko jest „świeże”. Piękna żywa skała, fascynacja apitasją czy majano było czymś niezrozumiałym na obecne czasy, a wtedy było wręcz czymś magicznym, czymś nie spotykanym, każde nowo pojawiające się życie wprawiało w zachwyt i zauroczenie.
Niestety zdarzało się też, że fascynacja zmieniała się we frustrację, jak działo się coś niezrozumiałego i - co gorsza - momentami powtarzało się cyklicznie jak np. nowo wpuszczane ryby dostające „kropek” i po czasie przestające jeść i niestety zdychać. Z biegiem lat wzlotów i upadków, odkrywania cały czas to czegoś nowego nabrałem pewnego rodzaju doświadczenia w wiadomy sposób, że człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach i jeszcze co najlepsze stara się wyciągnąć z tego wnioski z różnymi sukcesami, jak i niestety porażkami.
Tak w telegraficznym skrócie mogę przedstawić początek swojej „choroby”, której zaraziłem się dawno temu i chciałbym również Ciebie zarazić tym pięknym światem, pomóc Ci na tyle ile jestem w stanie oraz dzieląc i wymieniając się własnymi doświadczeniami i spostrzeżeniami związanymi z tym cudownym podwodnym światem.
ZAPRASZAM !!!